Umów wizytę telefonicznie

Andrzej Bargiel – teraz ciągnie mnie nad morze, nie w góry

 

Autor: Redakcja enel-sport
Data publikacji: 08.08.2018

Potrzebne są mi wakacje i spędzenie czasu z najbliższymi. Myślę, że przez najbliższy miesiąc nie będę chodził po górach. Chcę wypocząć nad morzem – śmieje się Andrzej Bargiel, który jako pierwszy na świecie zdobył szczyt K2 i zjechał z niego na nartach. O trudach ekspedycji, swoim przygotowaniu fizycznym i o tym, dlaczego zwlekał z poinformowaniem swojej mamy o wyprawie, himalaista opowiada po powrocie do Polski.

22 lipca 2018 r. to data, która zapisała się na trwałe w historii polskiego himalaizmu. Wiele osób nie wierzyło, część uważała wyczyn za niewykonalny, a 30-latek z Łętowni, niewielkiej wsi w Małopolsce, po prostu to zrobił. Zdobył szczyt K2 – drugiej najwyższej góry na świecie – po czym zjechał z niej na nartach. Andrzej Bargiel o swoim wyczynie opowiadał ze skromnością, podkreślając solidne przygotowanie kondycyjne i wsparcie, jakie otrzymał ze strony teamu wyprawowego oraz opiekujących się nim lekarzy. Nie uważał też, żeby jego wyczyn był lekkomyślnym igraniem z życiem. – Na pewno nie jestem szaleńcem. Cenię sobie życie. Robię tyle, ile się da i staram się zarządzać ryzykiem. Zeszłoroczna wyprawa była tego świetnym przykładem. Bardzo ważne jest też, by monitorować swoje zdrowie, polepszać osiągi, szukać swoich słabszych stron i być coraz lepszym także jeżeli chodzi o swoje zdrowie. Sport wyczynowy nie jest do końca zdrowy,; to są ekstremalne obciążenia, duże prędkości i przeciążenia, dlatego trzeba nieustannie o siebie dbać – mówi himalaista.

Andrzejowi Bargielowi w przygotowaniach do wyprawy pomogli lekarze z Centrum Ortopedii i Rehabilitacji ENEL-SPORT – Znam Andrzeja, znam sportowców o porównywalnych do jego warunkach, ale nikt nie łączy ich choćby z jego wydolnością czy umiejętnością jazdy na nartach i radzenia sobie w górach. To jest wyjątkowe w Andrzeju, że on jest po prostu świetny w kilku elementach – mówi dr Marcin Błoński, który przeprowadził specjalistyczne badania i współpracował ze sportowcem przed jego wyruszeniem na K2. – Myślę, że jeszcze długo nikt nie zjedzie z K2 w ten sposób co Andrzej. Próbować będzie niewiele osób – dodaje lekarz.

Chcę, żeby mama spędziła miło czas

Podczas rozmów z dziennikarzami, Andrzej wielokrotnie opowiadał o swoim dzieciństwie w wielodzietnej rodzinie i o wsparciu, które otrzymuje na co dzień od najbliższych. Podkreślał też, że najtrudniejsze jest zawsze poinformowanie o wyprawie…mamy. – To trudna sprawa, bo niestety tak wyszło, że zajmuję się takimi dziwnymi rzeczami – mówi ze śmiechem zdobywca K2. – Na pewno to nie jest łatwe, bo każdy ma świadomość, że chcę zrobić coś po raz pierwszy na świecie. Mama się z reguły domyśla, że planuję wyjazd, a ja się boję o tym jej mówić, bo nie chcę, żeby się stresowała. Mama jest taka, że jeżeli się dowie, to od razu się stresuje. Dlatego ten czas przesuwam do maksimum [śmiech]. To jest jakiś mój sposób nie wiem czy najlepszy, ale tak mi się przynajmniej wydaje – stwierdza Andrzej Bargiel. – Zaraz po ataku szczytowym mieliśmy możliwość połączeń internetowych video i mogłem z mamą porozmawiać. Jak to ona – przeraziła się, że źle wyglądam, że mam przemrożony nos i stwierdziła, że nie powinienem jeździć – wspomina himalaista.

Teraz dla sportowca najważniejsze są odpoczynek i regeneracja. Jak mówi, to dobry czas na wyleczenie drobnych, przewlekłych kontuzji. I pora na wakacje nad morzem, na które sportowiec zabierze mamę. – Te wakacje się jej należą. Moja mama urodziła jedenaścioro dzieci i uważam, że powinna za to dostać jedenaście medali olimpijskich, bo nie miała lekkiego życia. Myślę, że tym wyjazdem będę w stanie poprawić jej humor i sprawić, że spędzi miło czas – stwierdza Andrzej Bargiel.

Stojąc na szczycie nie czułem spełnienia

Mimo że teraz Andrzej wspomina lipcową wyprawę z odprężeniem i uśmiechem, próba zdobycia K2 i zjazd ze szczytu na nartach był dla niego niezwykle wymagającym i stresującym wyzwaniem. – Wyprawa była trudna. Było mnóstwo sytuacji, które zaburzały działania, jak np. to, że w pewnym momencie się przeziębiłem i straciłem kilka dni średniej i dobrej pogody do działania. Podobnych utrudnień było całe mnóstwo – opowiada himalaista. – Stojąc na szczycie nie czułem się spełniony, a myślałem tylko o tym, żeby wpiąć narty i zjechać z góry. Byłem świadomy tego, że realizacja mojego celu dopiero się rozpoczyna. W zeszłym roku miałem szansę wejść na szczyt, ale brakowało realnej szansy zjazdu, dlatego zrezygnowałem. Chciałem znaleźć się na szczycie w świetnej formie i w odpowiednich warunkach, które umożliwiały zjazd – stwierdza Andrzej Bargiel.

Jak mówi zdobywca K2, po dotarciu do bazy poczuł przede wszystkim ogromną ulgę. Wyprawa wymagała od niego wspięcia się nie tylko na drugi pod względem wysokości szczyt na świecie, lecz także na wyżyny swoich umiejętności. Zaangażowanie całego teamu, odpowiedzialność, którą czuli na sobie wszyscy uczestnicy i chęć osiągnięcia celu sprawiły, że był to dla wszystkich osób wspierających ekspedycję bardzo intensywny czas.

Andrzej Bargiel podkreśla wkład lekarzy z ENEL-SPORT w powodzenie przedsięwzięcia. – Uprawiając sport ekstremalny trzeba monitorować swoje zdrowie, swoje osiągi i po prostu pracować nad słabszymi stronami. Nigdy nie zdarza się tak, żeby było idealnie. Zawsze kiedy popracujemy troszkę nad swoimi gorszymi aspektami, jesteśmy w stanie się rozwijać. Lekarze mnie wspierający byli ekipą profesjonalistów, a uprawianie sportu na takim poziomie przy robieniu ekstremalnych rzeczy wymaga pomocy, która daje gwarancję bezpieczeństwa – twierdzi Bargiel.

Lekarz himalaisty podkreśla, że każdy, kto bierze sobie za cel tak wymagające zadania, musi mieć pewne predyspozycje. – Musi to być osoba idealnie zdrowa, ponieważ nawet drobny uraz może sprawiać problem. Musi też mieć wyjątkowe warunki, a nie każdy je ma – to kwestia genetyki, ale też olbrzymiej pracy i wyćwiczenia – mówi dr Błoński z ENEL-SPORT. – Trzeba po prostu być człowiekiem doskonałym, takim jak Andrzej! Nie ma wielu takich osób, ale naśladowcy niech się starają. My zawsze takie osoby zbadamy i powiemy, czy mogą już jechać na K2, czy jeszcze nie. Andrzejowi pozwoliliśmy i sprawdziło się: nic mu się nie stało – śmieje się lekarz.

Na zdjęciu od lewej: dr Marcin Błoński i Andrzej Bargiel/fot. Michał Zaranek

andzrej bargiel podczas konferencji prasowej