Umów wizytę telefonicznie

Pozwolić na wygrywanie

Autor: Redakcja enel-sport
Data publikacji: 06.03.2019

– Moim zadaniem jest sprawić, by zdrowie pozwalało reprezentacji Polski wygrywać mecze podczas mistrzostw świata – mówi lekarz drużyny narodowej koszykarzy Marcin Błoński, specjalista enel-sport.

Jak przeżywał Pan chwile, gdy ważyły się losy awansu na MŚ?

Marcin Błoński, specjalista enel-sport, lekarz reprezentacji Polski koszykarzy: Przyznam się, że było nerwowo, momentami nawet bardzo. W dodatku, gdy jest się z drużyną na ławce rezerwowych, a nie na trybunach czy przed telewizorem, czas biegnie dużo szybciej. Chyba nawet nie wszystko pamiętam. Początek decydującego meczu z Chorwacją, my przegrywamy 0:14, trudno było się nie denerwować. Żona się ze mnie śmiała, obserwując w telewizji, jak łapię się za głowę. Na szczęście później drużyna zagrała wspaniale, zwyciężyła i wywalczyła upragniony awans.

Co jest siłą tej drużyny?

M.B.: Indywidualne umiejętności, w kilku przypadkach także niebagatelne doświadczenie. Bardzo imponuje mi także zgranie tej grupy. To drużyna, w której wzajemnie się sobie pomaga, wspiera się i uzupełnia. Każdy wie, co ma robić, czego się od niego oczekuje. Trener Mike Taylor fantastycznie to poukładał, ale też trafił na grupę świetnych ludzi. To zawodowcy o wielkich sercach.

Przed decydującym meczem z Chorwacją nie miał Pan, na szczęście, zbyt dużo pracy. Zdrowie drużynie dopisywało. A jak było przed ostatnim meczem kwalifikacji?

M.B.: To prawda, moja praca do tej pory polegała głównie na poznawaniu historii medycznej naszych koszykarzy i ocenie niegroźnych urazów, z którymi świetnie radzą sobie fizjoterapeuci. W trakcie meczu z Chorwacją kolano zbił sobie jedynie Maciej Lampe i wraz ze sztabem podjęliśmy decyzję, by nie angażować go do ostatniego meczu. Maciejowi zależy, by w pełni zdrowia dokończyć sezon w Chinach, więc dmuchamy na zimne i zamiast na mecz Maciek pojechał na dodatkowe badania.

Eliminacje się skończyły, czas więc na wyzwania związane z przygotowaniem drużyny do mundialu.

M.B.: Będziemy dobrze przygotowani i zapewniam, że niczego pod względem zdrowotnym nie zaniedbamy. Planować te przygotowania będziemy jednak dopiero po losowaniu grup, gdy dowiemy się, kogo przydzieli nam los.

Jakie to uczucie uczestniczyć w takim historycznym awansie?

M.B.: Nie ukrywam, że trochę spijam śmietankę, bo dołączyłem do tej drużyny pod koniec eliminacji. Wielki mecz z Chorwacją w Gdańsku oglądałem jeszcze z trybun i moja praca rozpoczęła się dopiero od początku tego roku. Na pewno jestem podekscytowany tym awansem, jedziemy na mistrzostwa świata, ale nie jako turyści! Każdy ma do wykonania swoją pracę – zawodnicy mają za zadanie grać i wygrywać, a my mamy im to umożliwić i zadbać o to, by byli zdrowi. Będzie zapewne sporo pracy, ale wierzę, że we wrześniu w Chinach zobaczymy tego efekty.